Róża [II]

(słowa - Julian Przyboś, muzyka - Marcin Styczeń)

 

Bądź ze mną.

Cierpliwie, zawzięcie.

Długo, najdłużej.

Tak czekałem, że wiem to na pewno:

ból wyboli nareszcie, znuży się i zmęczy

i stanie się bez cierni- niedotknięciem róży;

formą tchu po pojęku; pojęciem

czystym

 

jak znikliwe zalśnienie za wcięciem

na szkle gruboświetlistym,

dźwięcznym,

żyłkowanym migotem zimnych barw półtęczy.

 

Zaciskam zęby: Niech ból raz za razem, krótko

przenikliwiej się wwierca,

niech kłując ostrym kolcem jeszcze głębiej boli,

niech jak igła mknie wyżej do komory serca!

Niechaj wywabia z siebie na zewnątrz

z dna kryształowego wazonu nad wręby

różę, palcami w kroplach krwi zerwaną,

krzepnącą powoli

czarno,

płatek po płatku, ze rdzawą obwódką;

różę tak niespodzianą, że nagle pomocną,

tę, którą mi przyniosłaś. I której się wstydzę,

że nie mogę jej doznać.

Purpurowa, groźna

niechaj pachnie wrogo

przeciw dusznicy

i w aorcie złogom

i - wbrew temu, który we mnie wbity-

niechaj swój cierń wyostrzy i uwielokrotni

na długiej, prężnej, obronnej łodydze!

Niechaj ból boli sam dla siebie, niczyj!

Niech rozkrwawia w powietrzu woń róży rozwitej...

 

Bądź, bądź najbliżej. Dotknij

mojego serca swoją malinową sutką.

Niech tylko czuję aż do bólu mocno,

jak bardzo jesteś mi drogą.