Ilekroć spotykam osobą głęboko uduchowioną, okazuje się, że jest miłośnikiem poezji. Tak było ostatnio w Łebie, gdzie grałem koncert. Nowo poznany misjonarz z Turkmenistanu, który przyjechał nad polskie morze na urlop, opowiedział mi, że w latach siedemdziesiątych w Iławie trafił na tomik Ernesta Brylla „Zwierzątko” (1975). Do dzisiaj zna na pamięć niektóre wiersze, pomogły mu przetrwać trudny czas, dały nadzieję. Takie opowieści utwierdzają mnie w przekonaniu, że wbrew wszystkiemu warto robić coś tak niepopularnego jak pisanie wierszy czy ich śpiewanie. Ernest często mi mówi, że lubi ze mną pracować, bo ja rezonuję i niosę jego poezję. Dobrze być takim narzędziem na usługach poezji. Dla mnie to język Boga. Poezja wyraża niewyrażalne. Trzymam się jej jak poręczy, choć wiem, że wszystko, co możemy powiedzieć o Bogu, na pewno nie jest Bogiem.
Write a comment