Paradoks – boski łącznik

Jedna z moich znajomych zapytała mnie, dlaczego uczestniczyłem w spotkaniu z o. Kennedym, jezuitą i mistrzem zen. Przecież to się nie łączy – napisała… Można by jej przyznać rację. W końcu sam o. Kennedy w czasie swojego wykładu mówił, że to dwie różne drogi. Czy jednak idąc nimi jednocześnie, nie zaprzecza sobie? Cierpi na rozdwojenie? Schizofrenię duchową? Paradoks, prawda? No, właśnie „paradoks” to według mnie słowo-klucz.

Zacznijmy może od definicji. Ciekawą zaproponował Richard Rohr: „paradoks to coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się niespójne i sprzeczne, ale wcale nie musi być sprzecznością w innym układzie odniesienia lub z innego punktu widzenia”. W tym kontekście prawie wszystkie dogmaty katolickie są paradoksem – Jezus to Bóg i człowiek, Maryja to dziewica i matka, Bóg to 1 i 3 (wierzę w jednego Boga, ale jednocześnie Bóg to Ojciec, Syn i Duch Święty). Czy ktoś z wierzących się nad tym zastanawia? Oczywiście teologowie napisali setki prac na te tematy. Ale co z nich dla przeciętnego katolika wynika? Najczęściej, kiedy jest zbyt dociekliwy, otrzymuje od księdza odpowiedź: to można zrozumieć tylko oczami wiary.

Jest to najczęściej wykręt duchownego, aby uciec od natrętnego penitenta, ale zawiera w sobie istotę. Każda wielka religia domaga się nie tyle ślepej wiary, co nowych oczu, nowego widzenia. Takie widzenie przekracza racjonalne myślenie, logikę i akceptuje paradoks. Nieobce jest poetom i mistykom. Doskonale znamy kolędę Franciszka Karpińskiego „Bóg się rodzi”. Jej pierwsza zwrotka jest oparta na paradoksach: „Bóg się rodzi, moc truchleje/ Pan niebiosów obnażony!/ Ogień krzepnie, blask ciemnieje,/ Ma granice Nieskończony./ Wzgardzony, okryty chwałą,/ Śmiertelny Król nad wiekami!/ A Słowo Ciałem się stało/ I mieszkało między nami”. Próba logicznej interpretacji tego wiersza zawiodłaby nas na manowce… A przecież to istota chrześcijaństwa. Zapominamy jednak o tym. Bruno Barnhart w książce „The Future od Wisdom” pisze, że „zachodnie chrześcijaństwo ma tendencje do obiektywizacji paradoksu, ujmowania go w stwierdzenia dogmatyczne, które wymagają zgody rozumu zamiast wewnętrznego doświadczenia wewnętrznej tajemnicy”.

Właśnie dlatego przybywa chrześcijan, którzy szukają inspiracji na Wschodzie, między innymi w buddyzmie zen. I nie można tego tłumaczyć tylko modą albo praniem mózgu przez ideologów New Age. Oni szukają doświadczenia kontemplacji, doświadczenia Boga, które pozwoli im żyć z paradoksem, pokochać go. Kontemplacja paradoksu to jeden z filarów praktyki zen. Mistrzowie często zadają uczniom pytania, tzw. koany, na które nie ma racjonalnej odpowiedzi, np.: "Kim byłeś przed swoimi narodzinami?", albo: "Jaki dźwięk powstaje na skutek klaskania jedną ręką?". Kontemplacja nad takim koanem rozbija logiczne myślenie i często prowadzi do nowego widzenia… lub oświecenia.

Dla nas, wychowanych w kulturze chrześcijańskiej to wszystko brzmi jak jakaś abstrakcja. Ale sam Jezus (Bóg, który stał się człowiekiem) to paradoks. Być może jedyną drogą, aby go przyjąć jest kontemplacja…

 

Write a comment

Comments: 1
  • #1

    Iwona (Wednesday, 15 October 2014 20:56)

    Skojarzył mi się z tym tekstem wiersz ks. Jana Twardowskiego
    "W jarzębinach"
    Krew płynie z Twojego boku
    wakacje a taki blady
    i właśnie dla tego wierzę
    żeś wszechmogący słaby
    że w jarzębinach wisisz
    dzwońce cię podziobały
    właśnie dlatego kocham
    że jesteś wielki mały
    rozeszły się całkiem drogi
    zgubiło się i odkryło
    pozostał człowiek i Pan Bóg
    mój grzech moja miłość