Jakiś czas temu zaproszono mnie na spotkanie z klerykami w jednym z seminariów. Najpierw zagrałem krótki koncert, a później zadawano mi różne pytania. Pierwsze z nich brzmiało: Jakie ja jako przedstawiciel laikatu mam oczekiwania wobec duchownych? Od razu mnie rozbawiło to pytanie. I odpowiedziałem, czy w ogóle słyszą, jakim językiem się posługują. Mówienie o zaproszonym gościu, artyście – przedstawiciel laikatu brzmi kuriozalnie i stwarza sztuczny dystans. Wtedy odniosłem się tylko do języka, którym mówią księża. Zwracałem uwagę, że ludzie oczekują, aby i słownictwo, i intonacja księży były jak najbardziej naturalne, bez zbędnego patosu. Teraz jednak uważam, że nie chodzi tylko o język, ale i o myślenie. Doskonale ubrał to w słowa Richard Rohr w książce „Poruszyć światem”: „Przeprowadziliśmy (w kościele) własny podział na tych, którzy mieliby traktować sprawy ducha na serio oraz takich, którzy mogą zadowolić się rolą gapiów. Tych drugich nazwaliśmy laikatem. Interesujące, że termin „laik” odnosi się do kogoś, kto nie zna się na danej dziedzinie. Mamy więc zawsze zawodowców (1%) oraz pozostałą resztę (99%)! Tylko jak to się ma do Ewangelii, która ma być nadzieją na zbawienie całego świata?”
Write a comment
Halina (Monday, 26 May 2014 21:12)
Twoja muzyka, Twoje teksty wzbudzją mój podziw, dziś trudno spotkać takiego człowieka jak Ty, ale my pokolenie Jana Pawła II nadajemy na tych samych falach, dla nas jest jasne, co jest dobre, co jest wartościowe, jaką drogą iść.
- (Sunday, 06 July 2014 00:09)
Tak,to prawda.Nie ma równości stron w relacjach świeckich z duchowieństwem.